Nasza strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Beskidy24 » Artykuły » Miniatury tatrzańskie - "Katharsis"

Miniatury tatrzańskie -

Ruszył na Wołowiec. Skrzypienie desek i równy oddech koiły jego strach przed nieuniknionym. To już ostatni raz. Był coraz słabszy, wiedział, że już tylko ból będzie jego codziennym towarzyszem. Góry tylko z okna i oddalenia. Przypomniał sobie słowa Messnera: "Trzeba być wolnym od kobiet, wolnym od materialnych pragnień, wolnym od lęku".

On już nie był wolny. Pozostał ból i strach. Choroba bezlitośnie przerwała jego Korony i Koronki górskie. Zamiast Koronek pozostały plomby. Bob Dylan ukłonił się słowami: "......początek początku końca początku..." Pierdu, pierdu a wrogowie się zbroją. Odpiął foki i ruszył szusem. Kości zostały rzucone. Wdepnął w swój górski Rubikon niczym w g... I niech tak zostanie.

Beskidy24


Data: 16 grudnia 2007 Region: Tatry

Miniatury tatrzańskie - "Katharsis"


Menisk. Wypukły zresztą. A w zasadzie dwa meniski - Rakoń i Wołowiec. Grube śniegowe czapy - kaptury stworzyły z nich te fantastyczne meniski. On sycił się ich widokiem stojąc w menisku wklęsłym, jakim był kocioł pod Wołowcem.



Podchodził na fokach ostrożnie ciągle na "czuja" wobec śnieżnych lampartów, jakimi były lawiny. Nie mówił nikomu o swojej wyrypie. Potrzebował jej, była oczyszczeniem, swoistym katharsis podsumowującym całe, krótkie 28 letnie życie. Wiedział, że finał już blisko. Walczył z chorobą, ale zdawał sobie sprawę, że ta walka nie będzie zwycięska.

"Życie to wielki cyrk, w którym człowiek jest tylko klownem" - pomyślał, oddychając z trudem. Jego starszy brat coś podejrzewał, widząc jego przygotowanie do wyrypy, czynione ukradkiem poprzedniego wieczoru.

- Zostań. Byłeś tyle razy na zimowych wędrówkach, jedną możesz sobie odpuścić - jego troskliwość wobec zwyczajowej szorstkości była zadziwiająca.
- Pier... cię bardzo uprzejmie - warknął w odpowiedzi.
- Rzeczywiście pier..., ale tak, jak po zażyciu pigułek przeciw zachodzeniu w głowę - odparował Herman starszy.

Słońce smażyło. Czuł się jak sadzone jajco na śniadanie. Bolało. Nie użalał się. Chciał końca, ale z drugiej strony jakże brakować będzie tych jego gór, tam w zaświatach, po drugiej stronie życia. Przystanął na Rakoniu. Niesamowity widok, był szczęśliwy. "Za dużo wiem, a za mało umiem, lub za dużo umiem, a za mało wiem" - myśl dręczyła jego ciężką głowę. To jak z Marzeną Skotnicówną i Julianem Przybosiem. Piękne uczucie profesora - poety i uczennicy. Skandal i rozstanie a potem Zmarła i kres wszystkiego.



 


Komentarze

 

Brak komentarzy.

Księgarnia


Wszystkie prawa zastrzeżone Beskidy24.pl © 2009

Redesign i nadzór techniczny Cyber.pl © 2009