Beskidy24 » Artykuły » Miniatury tatrzańskie - "Katharsis"
Ruszył na Wołowiec. Skrzypienie desek i równy
oddech koiły jego strach przed nieuniknionym. To już ostatni raz. Był
coraz słabszy, wiedział, że już tylko ból będzie jego codziennym
towarzyszem. Góry tylko z okna i oddalenia. Przypomniał sobie słowa
Messnera: "Trzeba być wolnym od kobiet, wolnym od materialnych
pragnień, wolnym od lęku".
On już nie był wolny. Pozostał ból i
strach. Choroba bezlitośnie przerwała jego Korony i Koronki górskie.
Zamiast Koronek pozostały plomby. Bob Dylan ukłonił się słowami:
"......początek początku końca początku..." Pierdu, pierdu a wrogowie
się zbroją. Odpiął foki i ruszył szusem. Kości zostały rzucone. Wdepnął
w swój górski Rubikon niczym w g... I niech tak zostanie.
Beskidy24
Miniatury tatrzańskie - "Katharsis"
Menisk. Wypukły zresztą. A w zasadzie
dwa meniski - Rakoń i Wołowiec. Grube śniegowe czapy - kaptury
stworzyły z nich te fantastyczne meniski. On sycił się ich widokiem
stojąc w menisku wklęsłym, jakim był kocioł pod Wołowcem.
Podchodził
na fokach ostrożnie ciągle na "czuja" wobec śnieżnych lampartów, jakimi
były lawiny. Nie mówił nikomu o swojej wyrypie. Potrzebował jej, była
oczyszczeniem, swoistym katharsis podsumowującym całe, krótkie 28
letnie życie. Wiedział, że finał już blisko. Walczył z chorobą, ale
zdawał sobie sprawę, że ta walka nie będzie zwycięska.
"Życie to
wielki cyrk, w którym człowiek jest tylko klownem" - pomyślał,
oddychając z trudem. Jego starszy brat coś podejrzewał, widząc jego
przygotowanie do wyrypy, czynione ukradkiem poprzedniego wieczoru.
-
Zostań. Byłeś tyle razy na zimowych wędrówkach, jedną możesz sobie
odpuścić - jego troskliwość wobec zwyczajowej szorstkości była
zadziwiająca.
- Pier... cię bardzo uprzejmie - warknął w odpowiedzi.
- Rzeczywiście pier..., ale tak, jak po zażyciu pigułek przeciw zachodzeniu w głowę - odparował Herman starszy.
Słońce
smażyło. Czuł się jak sadzone jajco na śniadanie. Bolało. Nie użalał
się. Chciał końca, ale z drugiej strony jakże brakować będzie tych jego
gór, tam w zaświatach, po drugiej stronie życia. Przystanął na Rakoniu.
Niesamowity widok, był szczęśliwy. "Za dużo wiem, a za mało umiem, lub
za dużo umiem, a za mało wiem" - myśl dręczyła jego ciężką głowę. To
jak z Marzeną Skotnicówną i Julianem Przybosiem. Piękne uczucie
profesora - poety i uczennicy. Skandal i rozstanie a potem Zmarła i
kres wszystkiego.
MIEJSCOWOŚCI