Beskidy24 » Artykuły » Dupówa - czyli wyrypa skiturowa na Pilsko
Wreszcie jest. Oto ona. Cała w mgłach, pełna narciarzy... Miziowa. Hala nad hale, cel ich wędrówki, bo na Pilsko niestety dzisiaj nie
zdążą. Przepinka nart i "rura" w dół, na łeb, na szyję. Na Buczynce
śnieg w kolorze piachu. Sachara, Gobi, Pustynia Błędowska a nie trasa
narciarska. Byle w dół, ot co.
Mżawka zgęstniała, Kamienna zalana wodą. Brudny autobus dopełniał klimat dupówy.
Zarośnięty kierowca palił silnik, a ze starego diesla kłęby
śmierdzącego dymu ubarwiały krajobraz po bitwie górskiej zresztą.
Mokrzy i zmęczeni drzemali na starych fotelach Sanosa, pamiętającego
lepsze czasy. Dupówa za oknami, dupówa na dworcu, syf i malaria.
W przejściu podziemnym music, Co to? Nobliwa niewiasta, skromnie ubrana grała na skrzypcach "Sante Lucija" i
inne operetkowe kawałki. Surrealistyczna dupówa, niech mnie licho. Łysy
do pustego futerału na skrzypce wrzucił monetę. Niewiasta nie
zaregowała, z przymkniętymi oczyma grała pięknie, ciułając muzycznym
żebraniem na bułkę z masłem. To jej życiowa dupówa, pełna dostojności.
Dopełnienie ich dupówy.
Beskidy24
Czekamy na Wasze opisy, opowiadania i reportaże zwiazane z tematyką
Beskidów i nie tylko. Chętnie zamieścimy Wasze artykuły wraz ze
zdjęciami i Waszym podpisem. Wszelkie informacje ślijcie na
adres: portal@beskidy24.pl
Dupówa - czyli wyrypa skiturowa na Pilsko
Ponury świt wcale ich nie zniechęcał. Listopadowa
dupówa w lutym, to w tym sezonie norma. Co ma być to będzie, co ma
wisieć nie utonie.Te jedniodniówki skitourowe w beskidach, przy takim
braku zimy były jedynym sposobem na uratowanie sezonu. Słowo się
rzekło, walą na Pilsko.
Korbielów Kamienna. Skrzyżowanie, sklepik i serwis. W kisnącym krajobrazie przydojściowe
ośle łąki i smutek zmokniętych osiołków narciarskich co chwila walących
dupą w rozmokłe podłoże, będące mieszaniną śnieżnej breji, błota
i trawy. Nie rozmawiali. Smętnie ubierali buty i montowali foki.
Wszędzie tłumy feriowiczów - przecież to już 6 tygodni ciągną się te
ferie. Trasy na dole "wyciupane" do podłoża, grille tubylców zalatują
starą kiełbasą, oscypki mokną w mżawce, cepry żłopią piwo debatując o
wyższości deski do prasowania nad boazerią. Spory akademickie, ciemne
niebo, brudny parking, podpite, narciarskie towarzystwo. Ferie, ferie
są przecież...
- Łysy, dupa w troki i spadamy stąd, bo mnie krew zaleje i nic nie wyjdzie z naszej przygody - pomstował Stary.
-
Spoko majonez staruszku, w parę minut wejdziemy w leśną pustkę i ta
szara, narciarska rzeczywistość ruchem wachadłowym będzie ci latać -
odburknął Łysy.
Mgła gęstniała. Widoczność góra
na 20-30 metrów. Las klimatycznie był tolkienowski. Narciarski władca
pierścieni, Tolkien na fokach, upiór w gaciach goretexowych i goglach.
"Kapka" wisi w nosie, oddech przyspieszony jak na końcówce spółkowania.
Niestety nie było to spółkowanie w znanym tego słowa znaczeniu, była to
raczej spółka nart, fok i ich właścicieli, czyli wyrypiarzy. Wyszli na
fragment trasy. Zjazdowi karwingowcy wynurzali się z mgły nagle, niczym
zjawy. Weszli z powrotem w las. Tu bezpiecznie i cicho. Byle do
zamkniętej "czarnej" ze Szczawin na Miziową.
"Czarna" tymczasem dawała w kość nie na żarty. Trawers za trawersem, potem jeszcze jeden trawers i znowu za trawersem
trawers. Postradania zmysłów można dostać od tego kluczenia. Stary
wlazł w las. W momencie dechy ujechały i gruchnął między smreki aż echo
poszło.
- Łysy, o kur.. ratuj ojca, nie wstanę na tej stromiźnie, dechy to mi chyba w dup... wlazły - ryczał Stary.
- To przez tę dupówę, ale masz nauczkę. Po jakiego lazłeś w te rzęchy? - pytał Łysy wyciągając Starego ze śniegu.
- Aby poczuć smak niedźwiedziego mięsa. Mamy swoją Alaskę na Pilsku, nie sądzisz młody człowieku? - odparł pytaniem Stary.
MIEJSCOWOŚCI