Beskidy24 » Artykuły » Maj, Beskidy i rower
Zamieniamy jeszcze chwilkę z innymi użytkownikami rowerów górskich i ruszamy w kierunku przełęczy u Panienki. Zjazd bynajmniej ciekawy a w niższych partiach dość szybki. Na niebieskim szlaku spotykamy sympatycznych crossowców sypiących seriami kamieni i piasku z pod tylnych opon prosto w twarz. "The world is your's" chciałoby się rzec.
Robiąc trawers Bujakowskiego Gronia dojachaliśmy do bukowego
rezerwatu "Zasolnica" który ujął mnie swym pięknem. Ścieżka wijąca sie
wśród wysokich i prostych Buków była pełna liści. Nie obyło sie bez
skoku "przez kierownik" gdy patyk zwinnie chowający się w głebokich
liściach zadecydował o kierunku jazdy mojego roweru.
Wkrótce las się skończył i dojechaliśmy do tamy przy której
zaczynaliśmy Naszą wycieczkę. Czekał Nas jeszcze 3 kilometrowy podjazd
serpentynami aaaale...
Piękny dzień.
Beskidy24
Czekamy na Wasze opisy, opowiadania i reportaże zwiazane z tematyką
Beskidów i nie tylko. Chętnie zamieścimy Wasze artykuły wraz ze
zdjęciami i Waszym podpisem. Wszelkie informacje ślijcie na
adres: portal@beskidy24.pl
Maj, Beskidy i rower
To był jeden z wypadów rowerowych tej majówki. Wycieczka na
Chrobaczą Łąkę. Niezbyt daleko, asfalcik na podjeździe, niby nic
takiego. Szybko jednak można obliczyć iż między tamą przy Porąbce a
Chrobaczą jest prawie 600 m. różnicy poziomów. Coś więc to
musiało znaczyć !
Dochodzi dziesiąta. O tej godzinie mielismy wyruszyć. Mocne
przygotowania po ognisku dnia poprzedniego. Kawa, Red Bull, Red puls,
activ minerały itp. Wszystko byle dać jakoś godnie radę na tym
rowerze :-)
Ruszamy. Pierwsze górka i ciach ! Jest, pierwsza "guma". To Kaziu.
Spokojny, opanowany jak zawsze zabiera się za "robotę". Po krótkiej
chwili ruszamy i nakręceni ostro puszczamy się w 3 kilometrowy zjazd
szutrowymi serpentynami. Ach, tak by mogły biegnąć kilometry
pomyślałem. Jednak jak to w górach co zjedziesz , trzeba wyjechać.
Dojechaliśmy wkrótce do tamy w Porąbce. Zerujemy liczniki,
aktywujemy GPS-y. Mega Power. Po 500 m. Nasza średnia wynosi ok. 5,5
km/h. Mega Power. I tak przez najbliższą godzinę. Po przejechaniu przez
ostatnie zabudowania Żarnówki wiem bardzo dobrze że jeszcze kawałek do
Chrobaczej ale mimo wszystko wypatruję już teraz obszernej polany
stanowiącej kres podjazdu.
Kazia ofkors od dawna nie widać. Normalka. Domyślam się co już robi
jeśli dojechał do chatki przy Chrobaczej. U mnie tymczasem strugi sączą
się przez czoło, skronie i dalej w dół. Tasia jest chwilę za mną,
również ma ostro. Temperatura blisko 20 stopni to na tym podjeździe
upał.
W końcu wyjeżdżamy z lasu. Jest i polana. Kilka samochodów z kocami
rozłożonymi tuż obok. Ludzie leżą, jedzą i wygrzewaja się w słonku.
Mnie jednak chodzi o coś więcej. Coś co błyskawicznie i z
niesłychaną starannością gasi pragnienie. Tymczasem jest ! Widzę już
niewielki dom przy lesie z uroczym tarasem i ławeczkami. Podjazd jest
stromy, taki jaki misie najbardziej lubią na koniec.
Widzę już Kazia. Z cynicznym uśmiechem, oparty o płot pociąga z
prawej dłoni porządnego chausta w momencie gdy ja mdleje. Ale jestem.
Nareszczie. Teraz szybciutko do sympatycznego Pana w bufecie i już
jest rześko :-)
MIEJSCOWOŚCI