Beskidy24 » Artykuły » W krainie mgieł
Tymczasem GPS pokazał co pokazał a poziomice gęsto osadzone w tym miejscu "namawiały" do zdjęcia fok gdyż zapowiadał się niezły zjazd do przełęczy Przysłop Potócki. Dylemat jaki miałem przed zjazdem to czy zatrzymywać się co jakiś czas i zerkać na ekran odbiornika czy dobrze jedziemy czy też trzymać odbiornik w ręce i zerkać na niego podczas jazdy? Po pierwszych metrach od razu jednak zdecydowałem że druga opcja odpada. Było dosyć stromo, sporo drzew a i człowiek mimo to chciałby sobie użyć troszkę na zjeździe, a co!
Na
przełęczy zaczęło padać. Nie był to bynajmniej śnieg a deszcz co w
lutym na tej wysokości jest dosyc dziwne. Lało porządnie. Mgła jaka
zrobiła się po chwili była nie gorsza. Tak było do samego schroniska na
Przegibku. Wieczór upłynął bardzo miło dzięki sympatycznym właścicielom
schroniska z którymi gawędziliśmy do późna.
Nazajutrz
mgła. Odkąd tylko weszliśmy na szlak. Cisza. Mgła. Las. Tylko my i Nasze
toury. Poszliśmy w kierunku Rycerzowej a stamtąd z powrotem do
Rycerki Dolnej przez Mładą Horę (ciekawy zjazd). Było jak zwykle bardzo
sympatycznie, niezbyt wymagająco ale...
Nie o to chodzi przecież:-)
Beskidy24
Czekamy na Wasze opisy, opowiadania i reportaże zwiazane z tematyką
Beskidów i nie tylko. Chętnie zamieścimy Wasze artykuły wraz ze
zdjęciami i Waszym podpisem. Wszelkie informacje ślijcie na
adres: portal@beskidy24.pl
W krainie mgieł
Weekend. 10 luty. Padło na Beskid Żywiecki - rejon Przegibka i Rycerzowej.
Ze względu na fakt że szczyty te są stosunkowo wysoko położone
liczyiśmy na niezbędną na toury ilość śniegu a że zima w tym roku taka
byle jaka...
Ruszyliśmy czarnym szlakiem z Rycerki Dolnej. Było dość
późnoe bo w okolicach 15.00. Wiedzieliśmy zatem że połowę trasy, a
nawet większość będziemy robić już po zmroku. Mieliśmy ze sobą GPS-a
więc byliśmy w miarę spokojni o drogę.
Dzień szybko się skończył, zrobiło się ciemno a chmury które
pojawiły się nad Naszymi głowami odpowiednio blokowały światło
księżyca, które bądź co bądź jako światło przy dużej ilości sniegu bywa
całkiem niezłe.
Mało rozmawialiśmy. Każdy z nas napawał się ciszą i wszechobecnym
spokojem. Staraliśmy się w miarę "odciąć" przez te 2 dni, a góry zawsze
dają taką możliwość. Na Praszywce Wielkiej (1043) stanęliśmy w obliczu
decyzji dokąd dalej, a własciwie to którędy? Droga, która wydawała się
Nam oczywista wcale nią nie była - tak przynajmniej wskazywał GPS.
Chcąc nie chcąc zawierzyliśmy jednak urządzneniu, co okazało się
trafnym wyborem.
Krzysztof opowiadał jak to kiedyś znalazł się z grupą znajomych
dokładnie w tym samym miejscu (tyle że bez GPS-a). Mieli oczywiście
mapy, czołówki, szli szlakiem, który właśnie w tym miejscu urywa się i
koniec. We mgle, błąkali się od drzewa do drzewa aby znaleźć dalszą
część szlaku - niestety bezskutecznie. Wrócili więc tą samą drogą co
przyszli, dosyć mocno sfrustrowani całą tą przygodą.
MIEJSCOWOŚCI