Beskidy24 » Artykuły » Pilsko w czerwcowe popołudnie
Schodząc już ze szczytu w kierunku Hali Miziowej dopadł mnie deszcz, którego 10 minut wcześniej nawet bym się nie spodziewał. Jeszcze raz góry dały o sobie znać, że są nieprzewidywalne i nawet w tak słoneczny dzień warto zabrać ze sobą kurtkę przeciw deszczową.
Faktycznie, po deszczu było niesamowicie rześko a temperatura momentalnie spadła o mniej więcej 10 stopni. Teraz jednak już tylko w dół, do Korbielowa, a zostałoby się jeszcze chwilę, kilka dni...
Beskidy24
Czekamy na Wasze opisy, opowiadania i reportaże zwiazane z tematyką
Beskidów i nie tylko. Chętnie zamieścimy Wasze artykuły wraz ze
zdjęciami i Waszym podpisem. Wszelkie informacje ślijcie na
adres: portal@beskidy24.pl
Pilsko w czerwcowe popołudnie
Piątek to dobry dzien na wycieczkę, z jednej strony
czuje się nadchodzący weekend a z drugiej strony jest zupełnie pusto.
Jeśli do tego trafi się dobra pogoda... jest pięknie.
Na podejscie wybrałem żółty szlak prowadzący od
zajazdu Smrek w Korbielowie. Poprowadzony zboczami Buczynki i dalej
leśną granią do Hali Miziowej by na końcu nieco trudniejszym terenem
osiągnąć szczyt Pilska. Trasa może niezbyt widokowa ale z klimatem -
dzika.
Jedyną niedogodnością są muchy. Właściwie od początku, gdy
tylko wszedłem w leśną ścieżkę postawiły sobie za cel kąsanie mnie po
głowie a jako największy przysmak obrały uszy. Ratowałem się
podkoszulkiem zarzuconym na głowę ale szczerze polecam zabranie chusty.
Nie warto zaprzatać sobie głowy owadami mając przed sobą słoneczny
dzień i prawdziwą górską wyrypkę.
Hala Miziowa pięknie zielona. Borowina aż kłuje w
oczy swą intensywnością koloru w czerwcu. Cumulusy rozsiane po niebie
dodawały sielankowej otoczki całej wycieczki a huśtawka Milki przy
schronisku kusiła aby usiąść i już nic więcej nie robić. Ja
postanowiłem jednak wpierw wejść na szczyt.
Podchodziłem czarnym szlakiem początkowo na Kopiec,
gdzie nie omieszkałem zrobić kilku ujęć aparatem a następnie stromym
podejściem ponad górną stację wyciągu. Dalej już prawie po płaskim aż
do mapy, która jest jednocześnie zwieńczeniem polskiego szczytu Pilska
(1542). Zerknąłem tylko na Babią Górę i pomknąłem dalej na szczyt
Słowacki.
Grupka osób, która właśnie skończyła sesję zdjęciową
poszła już w dół. Zostałem sam. Usiadłem przy kopczyku kamieni blisko
drewnianego krzyża i odpoczywałem dłuższą chwilę. Widok gór po
słowackiej stronie uspokajał a wiatr - nieodłączny gospodarz szczytu
Pilska skutecznie orzeźwiał w ten upalny dzień.
MIEJSCOWOŚCI