Beskidy24 » Artykuły » 3 dni w worku (Worek Raczański)
Przełęcz Przegibek
To urokliwe miejsce
pochłonęło mnie i Tomka całkowicie. Letnia aura, kolorowe pola,
klimatyczne chatki rozsiane po zboczach i słońce, mnóstwo słońca tego
dnia... Odwiedziliśmy schronisko, w którym jak nigdzie do tej pory -
spotkaliśmy sporo turystów. Promienie słońca i rozległa polana pod
schroniskiem zachęcała do drzemki - niestety droga przed nami była
jeszcze długa tego dnia.
Widoki skończyły się tylko jak weszliśmy na niebieski szlak w kierunku Hali Rycerzowej. Poprowadzony cały czas lasem szlak ma 2 charakterystyczne punkty, które nasze plecy dobrze zapamietały: podejście przy początku rezerwatu "Dziobaki" w kierunku Majcherowej (1105) i drugie (już łagodniejsze) tuz przed wyjściem na Halę Rycerzową.
Hala Rycerzowa
Wchodząc na Halę szybko
odzyskaliśmy siły - po drugiej stronie, poniżej znajdowało się
schronisko. Tam wydaliśmy kolejne, nadprogramowe 6 zł. Było warto. Gdy
nogi i plecy zapomniały już o swoim przeznaczeniu z zachodu nadciągnęły
chmury. Nie wyglądały przyjaźnie toteż czym prędzej pozbieraliśmy się i
ruszyliśmy w kierunku przełęczy Kotarz.
Cały czas leśną ścieżką schodziliśmy w dół. Wiedzieliśmy że ile zejdziemy tyle zaraz wejdziemy, ale na to wpływu niestety nie mieliśmy. Z przełęczy, a jakże lufa do góry :-) Podejście na Kotarz i za chwilę ukazać miała się Hala na Muńcole gdy lunęło.
Muńcuł
Trzeba było się szybko zorganizować. Po
drugiej stronie Hali rozbiliśmy nasz obóz. Niebo całkowicie zaciągnęło
się chmurami i tak już pozostało do następnego dnia. Rozpalilismy
ognisko. Przyjazny i ciepły klimat wrócił na widok ognia (i kiełbasek).
Tego dnia, a właściwie nocy dotarła do nas jeszcze 2-ka znajomych. I
tak siedzieliśmy wspólnie przy ognisku jeszcze długo... długo...
Nazajutrz nieśmiale zaczęło przedzierać się słońce, by wkrótce w pełni rozgrzać nas na kolejny, już ostatni etap wycieczki jakim było zejście na Przełęcz Kotarz i dalej, niebieskim szlakiem do Soblówki. Po drodze wielkie błoto i koleiny w lesie od zwózki drzewa (jak wszędzie przy tej okazji). Wkrótce przez widokowe polany zeszliśmy do wsi. Teraz czekał nas już tylko powrót. Powrót na Śląsk...
Podsumowując.
Piękny i niemal zupełnie
opuszczony przez turystów Beskid Żywiecki - rejon Worka Raczańskiego,
zachęca do wędrówek górskich, szczególnie teraz, gdy są wakacje. Za
niewielką kwotę (kilkadziesiąt złotych) można całkiem przyzwoicie
spędzić kilka dni w górach. Mówimy tutaj o zabraniu wyzywienia i spaniu
w namiocie. Minusem tego rozwiązania jest bardzo duża waga plecaka,
nawet jeśli są to 3 dni. Wagę plecaka można definitywnie zredukować
korzystając z noclegów i wyżywienia w schroniskach. To drugie
rozwiazanie jest na pewno wygodniejsze (i zdrowsze).
Beskidy24
3 dni w worku (Worek Raczański)
Na pewno zadaliście sobie nieraz pytanie, czy mając 50 zł w kieszeni jesteście w stanie spędzić kilka dni w górach? Odpowiedź powinna brzmieć - nie.
W
dzisiejszych czasach nie jest to wielka kwota na wyjazd w góry ale...
okazuje się że kwota ta w zupełności jednak wystarczy na spędzenie
kilku dni na górskim szlaku.
Wyruszyliśmy w piątek z samego rana. Celem był rejon Worka Raczańskiego. Pociąg z Katowic do Zwardonia wyruszał o 5.05. Koszt biletu sięgał niecałych 18 zł/osobę. Licząc w 2 strony straciliśmy 35 zł. Reszta to niewielkie zakupy w markecie. Tak więc 50 zł starczyło na przejazd i wyżywienie. Co prawda nie były to rarytasy ale przez 2 dni naprawdę można się obyć bez schabowych i golonek :-)
Zwardoń
W Zwardoniu wylądowaliśmy po 8.00.
Zapowiadała się super pogoda. Nieliczne chmury przeganiał rześki wiatr.
Z dworca PKP udaliśmy się czerwonym szlakiem w kierunku schroniska PTTK
"Dworzec Beskidzki" na szybkie śniadanie. Dalej czerwonym szlakiem,
omijając Skalankę przeszliśmy koło Chatki "Skalanki" i widokowymi
polanami mknęliśmy raz pod górę raz z góry. Piękne kolory i widoki po
drodze. Szybko osiągnęliśmy Beskid Graniczny (875) i zaczęło się nieco
stromsze podejście na Kikulę (1087) - tam kolejny popas i krótka
pogawędka z turystą z Wadowic, który samotnie przemierzał Beskidy od
kilku dni. Byliśmy pod wrażeniem jego trasy: z Wadowic, przez Beskid
Mały, Śląski, Żywiecki w kierunku Babiej Góry i dalej... Tylko
pozazdrościć...
Z Kikuli, pasem granicznym podążaliśmy kolejno przez Magurę (1073), Mały Przysłop (996), Wielki Przysłop (1037), Obłaz (1042) w kierunku Wielkiej Raczy (1236). Z tego dość mało widokowego odcinka zostało w pamięci podejście na samą Wielką Raczę. Z naszymi worami na plecach liczącymi na pewno po dwadzieścia parę kilogramów była to droga przez męke. Niekończące się coraz to nowe pagórki i nie wiadomo jak odłegły szczyt. W końcu dotarliśmy.
Wielka Racza
Wielka Racza (1236) z pięknie
widokową polaną na szczycie. W tym miejscu uszczupliliśmy nasz budżet o
6 zł. Po prostu nie było mowy inaczej zrobić po tak "dramatycznym"
podejściu. Sesja fotograficzna dobiegła końca. Nogi, a w szczególności
plecy nieco odpoczęły. Czas ruszać dalej. Schodziliśmy tym razem w
kierunku Małej Raczy (1178) i dalej ku przełęczy pod Orłem (piękna
panorama na dużą część Beskidu Żywieckiego polskiego i słowackiego). W
tle Pasmo Fatry.
Przełęcz Śrubita
Dotarliśmy na Przełęcz Śrubitą.
Tu postanowiliśmy zapytać o nocleg u słowackich "braci". Udostępnili
nam miejsce pod namiot przy szałasach. Gdy tylko zapadła noc
rozpaliliśmy ognisko. Poszły w ruch i kiełbaski i "chiniole". Po takim
długim i wyczerpującym dniu na sen nie trzeba było długo czekać.
Zasnęliśmy...
W drugim dniu zakładalismy dojście do Krawców Wierchu
ale waga naszych plecaków dawała do zrozumienia co innego. Przeszliśmy
przez Halę Śrubitą i Abramów (1084). Dalej już właściwie tylko lasami
szliśmy do malowniczego miejsca jakim jest wioska na Przełęczy
Przegibek.
MIEJSCOWOŚCI