Beskidy24 » Artykuły » Carrauntoohil
Po trzech godzinach
walki zawiedzeni bo dziewczyna mokra i zziębnięta bez rzeczy do
przebrania, wiemy, że musimy zawrócić bo ona nie dotrze do góry...
Siadamy na pobliskim kamieniu i z żalem spoglądamy na Nasze małe a
jakże niedostępne wyzwanie i wzdychamy z nadzieją powrotu w to jakże
przepiękne miejsce, jakże intrygujące a wydawałoby się że to małe
proste góry i łatwo się tam dostać, a tu proszę jak można się pomylić!!!
Więc
słowa mojej dobrej koleżanki: "Że do każdych gór trzeba mieć respekt"
sprawdzają się tutaj w 100% a ja się z nią jak najbardziej zgadzam.
Przygoda zakończyła się małą porażką ale my tam kiedyś powrócimy znów w
wolnej chwili i postaramy się dokonać tego małego ale miłego wyczynu z
dreszczykiem emocji czekamy tej chwili...
Dla ciekawskich dołączyłam zdjęcie w zimowej szacie (poniżej), na którym zaznaczono drogi wspinaczkowe.
Czekamy
na Wasze opisy, opowiadania i reportaże zwiazane z tematyką Beskidów i
nie tylko. Chętnie zamieścimy Wasze artykuły wraz ze zdjęciami i Waszym
podpisem. Wszelkie informacje ślijcie na adres: portal@beskidy24.pl
Carrauntoohil
Carrauntoohil - Próba zdobycia najwyższego szczytu w Irlandii...
Parę miesięcy temu postanowiliśmy się wybrać ze znajomymi pozwiedzać
Irlandię, więc według planu wyruszyliśmy do miejscowości zwanej
Killarney. Po przybyciu na miejsce i zakwaterowaniu się w
tamtejszym B&B wyruszyliśmy na ogólne oględziny miejscówki oraz
mniejszych górek.
Pierwszą górę zdobyliśmy bez większych problemów z lekkim poświęceniem,
ponieważ typowa Irlandzka pogoda dawała o sobie znać i już pod koniec
przy szczycie dopadła Nas ulewa i wietrzysko. Po zdobyciu szczytu,
naszej radości nie mogło już zepsuć nic, bo jak wiemy wszystkie góry
mają swój własny urok i ta też objawiła Nam piękne widoki na okolice
oraz krajobrazy Parku Killarney. Po tej wycieczce spragnieni już czegoś
więcej zaczęliśmy planować wejście na najwyższy szczyt w Irlandii
Carrantuohill 1,039m w przybliżeniu, więc jak na Polskie góry to nie
największa, lecz wbrew pozorom okazała się niedostępną, między innymi
przez mały wypadek. A było to tak:
Wstaliśmy piękny dzionek, pogoda Nam dopisuje mimo że przez ostatnie
dni lało, zaczęliśmy się pakować ( prowiant, mapy itp.) i zadowoleni
wsiedliśmy do autka aby podjechać pod Nasze małe wyzwanie. Wychodzimy z
auta a Naszym oczom ukazuje się olbrzym wyglądający lekko przerażająco,
ale niezniechęceni udajemy się w drogę przez płotki między pobliskimi
gospodarstwami tonąc się w błocie i okazuje się, że to wcale nie takie
proste, bo toniemy po kostki.
Następnie przechodząc wszystkie błotne
przeszkody trafiamy na następną troszkę bardziej przerażającą a jest
nią rwąca rzeka, którą musimy przekroczyć aby nie zboczyć ze szlaku.
Szukamy dogodnego miejsca najwęższego koryta i staramy sie kamień po
kamieniu ślizgając się przejść na drugą stronę. Zadowoleni z siebie
brniemy do przodu bo czas Nas pogania, a przed Nami ukazuję się znów
rzeka i znowu zamierzamy ją przejść aby wytrwale dążyć do celu, lecz
Nasza koleżanka wpada do lodowatej wody no i klapa!
MIEJSCOWOŚCI