Beskidy24 » Artykuły » Góralska herbatka zakazana na stoku
Podkreśla, że narciarze wzmocnieni "herbatą góralską" staliby się
znacznie ostrożniejsi, gdyby za leczenie płacili sami. W przypadku
urazów ortopedycznych musieliby wysupłać ok. 8 tys. zł. Taka kwota jest
w stanie nauczyć rozumu.
Co na to pomysłodawcy ustawy? - To nie będą martwe przepisy. Wszystko
zależy od tych, którzy będą je egzekwować, czyli od policji i straży
miejskiej - przekonuje Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji
Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Nie przemawia do niego argument,
że trudno będzie egzekwować zakaz, skoro przy wszystkich stokach
narciarskich stoją karczmy. - Na stacjach benzynowych też często
sprzedawane są wódka czy piwo, a to nie znaczy, że każdy tankujący
paliwo kierowca od razu musi się upić - podkreśla.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy projekt nowej ustawy o przeciwdziałaniu alkoholizmowi trafi pod obrady Sejmu.
Góralska herbatka zakazana na stoku
Koniec z piciem "herbatki po góralsku" na stoku narciarskim. Ministerstwo Zdrowia wypowiada wojnę pijanym narciarzom i snowboardzistom. W projekcie nowej ustawy o przeciwdziałaniu alkoholizmowi znalazł się zapis zakazujący uprawiania sportów narciarskich i wodnych osobom nietrzeźwym. Za jego złamanie grozi grzywna - nawet 5 tys. zł. Projekt jest już gotowy i złożony w komitecie Rady Ministrów.
Na całym świecie, także w Polsce, w karczmach przy stokach sprzedaje się grzane piwo, wino i wszelkiego rodzaju góralskie specjały. W polskim prawie nie było żadnego zakazu jazdy na nartach po wypiciu grzańca. - Nawet jeśli policjant widział narciarza wychodzącego z karczmy chwiejnym krokiem i idącego do wyciągu, to nie było przepisu, który umożliwiałby interwencję - przyznaje Monika Broś, rzeczniczka zakopiańskiej policji. - Jeśli delikwent nie zakłócał porządku na stoku i nie stwarzał zagrożenia, nie można mu było nic zrobić.
Ale czy nowe przepisy coś zmienią? Policjanci i ratownicy TOPR już wiedzą, że ich egzekwowanie będzie bardzo trudne. - Nie można przecież wszystkich ludzi w kolejce do wyciągu zbadać alkomatem - przekonuje Broś.
Adam Marasek, zastępca naczelnika TOPR, podkreśla, że trudno walczyć ze zwyczajem "rozgrzewania się" na stoku. - Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba się kontrolować - mówi. - Obawiam się, że to będzie martwe prawo. Policja nie postawi przecież patroli na każdym stoku.
Jego zdaniem o wiele lepsze efekty dałoby wprowadzenie przepisu, nakazującego osobie, która spowodowała wypadek pod wpływem promili, pokrycie kosztów leczenia z własnej kieszeni. Bo niby dlaczego mają za to płacić wszyscy podatnicy? Lekarze z zakopiańskiego szpitala każdej zimy pakują w gips kilka tysięcy połamanych narciarzy. - Bardzo wielu pacjentów, którzy trafiają do nas z poważnymi urazami, jest po alkoholu - mówi dr Sylweriusz Kosiński, zastępca dyrektora zakopiańskiego szpitala. - Na nartach można rozwijać prędkości porównywalne z jazdą motocyklem czy samochodem, a przecież siadać za kierownicę nie wolno nawet po piwie.
MIEJSCOWOŚCI