Beskidy24 » Aktualności » Miesiąc opóźnienia przez błąd w pomiarach
W efekcie kłopoty spotkały inwestora i wykonawcę.
- To rzeczywiście skomplikowało nam prace - nie ukrywa Stanisław Kaszowski, prezes żywieckiej firmy Skobud, która buduje skocznię w Szczyrku. Podkreśla, że jego pracowników pomyłka geodety kosztowała wiele wysiłku. W przeciwieństwie do COS, nie zastanawiał się jeszcze nad oddaniem sprawy do sądu.
- O odszkodowanie moglibyśmy się starać prędzej od inwestora, bo to on jest naszym partnerem. Ale zawarliśmy dżentelmeńską umowę, że nie będziemy sobie robić krzywdy - zaznacza prezes Kaszowski.
Zbigniew Łagosz przyznaje, że za przygotowanie pomiarów i projektu prac przy wieży sędziowskiej COS musiał zapłacić 45 tys. złotych. Dlatego będzie domagał się zwrotu kosztów w sądzie oraz wystąpi o odebranie uprawnień geodecie. Puzia zaznacza, że jednorazowy incydent nie może skutkować utratą uprawnień. Chyba że uchybień było więcej, na przykład we wcześniejszych realizacjach.
- Zbieramy opinie z różnych ośrodków, sprawdzamy, czy nie było innych skarg i czy ten geodeta jest sumienny. Na tej podstawie przygotujemy opinię. Jeśli się okaże, że nie była to jego pierwsza wpadka, wtedy będziemy musieli wszcząć postępowanie, które zostanie przekazane Głównemu Geodecie Kraju w Warszawie - tłumaczy.
Skocznia K-70, przy której wystąpiła geodezyjna pomyłka, ma być częścią najnowocześniejszego w Polsce kompleksu skoczni narciarskich. Gotowy jest już obiekt K-95, a w drugim etapie powstanie jeszcze skocznia K-40. Całość będzie pokryta igelitem i wyposażona w sztuczne oświetlenie. Budowa kompleksu pochłonie 30 mln zł. Średnia skocznia miała być ukończona do końca października. W ten sposób inwestor planował zakończyć pierwszy etap budowy kompleksu, na którym w lutym zostaną rozegrane zawody podczas Zimowego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy Śląsk -Beskidy 2009. Łagosz podkreśla, że mimo dodatkowych prac zawody nie są zagrożone.
Miesiąc opóźnienia przez błąd w pomiarach
Data: 27 października 2008 Region: SzczyrkBłąd człowieka sprawił, że wieżę sędziowską przy budowanej w Szczyrku skoczni narciarskiej K-70 trzeba przesunąć o... dwa metry - dowiedziała się nasza gazeta. To niby niewiele, ale konsekwencje tej pomyłki są ogromne. Zakończenie budowy kompleksu skoczni opóźni się co najmniej o miesiąc i pochłonie dodatkowe pieniądze. Sprawa trafi do sądu.
Zdaniem Zbigniewa Łagosza, dyrektora Centralnego Ośrodka Sportu w Szczyrku, który jest inwestorem budowy kompleksu skoczni narciarskich Skalite, winny jest geodeta.
- Miał wykonać mapę do celów projektowych, ale nie dokonał pomiarów tylko je zaktualizował. Dane miał sprzed paru lat, i pomylił się o dwa metry - mówi Łagosz. Podobnie uważa Mirosław Puzia, szef Śląskiego Wojewódzkiego Inspektor Nadzoru Geodezyjnego i Kartograficznego. - W naszej ocenie to była nierzetelność. Geodeta nie zweryfikował wysokości przyjmując, że dane na mapie są dobre. Wykonał tylko brakujące pomiary - tłumaczy.
Błąd wyniknął przy skoczni K-70, która ma być częścią najnowocześniejszego w Polsce kompleksu skoczni narciarskich (obok niej jest już gotowy obiekt K-95, a powstanie jeszcze K-40). Średnia skocznia miała być ukończona do końca października. W ten sposób inwestor planował zakończyć pierwszy etap budowy obiektu, na którym w lutym zostaną rozegrane zawody podczas Zimowego Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy Śląsk Beskidy 2009. Budowa kompleksu ma pochłonąć 30 mln złotych. Za projekt wieży COS zapłacił 45 tys. złotych. Po pomyłce geodety sprawę skierował do sądu.
Geodeta (nie chce ujawniać nazwiska) nie czuje się winny. - Błąd leży po stronie projektanta, który niewłaściwie podszedł do sprawy - uważa. Mirosław Puzia jednak przypomina, że geodeta przyznał się do błędu, czego dowodem jest jedna z notatek oraz poprawki naniesione na mapę.
Skocznie w Szczyrku to kolejny przykład kłopotów z budową obiektów narciarskich w Polsce. Największe perypetie dotyczyły skoczni w Wiśle Malince, która była budowana przez pięć lat i kosztowała 47 mln złotych.
Wadliwy pomiar geodezyjny spowodował miesięczne opóźnienie oddania skoczni K-70 w Szczyrku. Wszystko dlatego, że o dwa metry trzeba przesunąć wieżę sędziowską. Centralny Ośrodek Sportu zapowiada, że prace ruszą początkiem listopada, gdy zmieniony zostanie plan zagospodarowania przestrzennego.
A wojewódzki inspektor nadzoru geodezyjnego i kartograficznego przyjrzy się innym realizacjom geodety. Dyrektor COS w Szczyrku, Zbigniew Łagosz, zwraca uwagę, że mapa pomiarów była zamawiana dwa razy.
- Mapa do celów projektowych jest ważna tylko pół roku. Kiedy straciła ważność, zamówiliśmy ją drugi raz. I po raz drugi dostaliśmy ją z tym samym błędem - podkreśla Łagosz.
Mapy obszaru kraju znajdują się w powiatowych ośrodkach geodezji i kartografii. Geodeta, który wykonuje zlecenie projektowe, jest zobowiązany zgłosić je ośrodkowi, od którego następnie otrzymuje mapy. Wtedy powinien je zaktualizować.
- Na tej mapie znajdowały się wysokości terenu. Geodeta nie zweryfikował wysokości, tylko przyjął, że są one dobre. Wykonał tylko brakujących pomiarów i tak sporządzoną mapę przekazał projektantom - wyjaśnia Mirosław Puzia, szef Śląskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Geodezyjnego i Kartograficznego. Zmierzone wysokości były dobre, ale dane wzięte z mapy, które parę lat temu spełniały określone standardy, okazały się zupełnie nieadekwatne do projektu budowy skoczni.
- Dla celów tej konkretnej pracy geodeta powinien wykonać nowy pomiar. Jego błąd polegał na tym, że zaufał mapie - uważa Puzia.
MIEJSCOWOŚCI