Beskidy24 » Artykuły » Agoraphobia - z cyklu "Miniatury tatrzańskie"
- Byłeś tyle razy na Orlej. Co się stało, nigdy cię nie widziałem w takim stanie. Masz lęk przestrzeni? - pytał Baryła
- Myślałem, że zwalczyłem to świństwo. A tu masz babo placek, spojrzałem w dół i zdołowało mi psychę - niechętnie przyznał się koń.
- Koń, ty sobie wmawiasz bzdety. Dużo nie brakowało, a miałbyś glebowanie jak się patrzy, Agorafobia to wcale nie taka sobie przypadłość. Możesz ją wyciszyć, ale ona zawsze w tobie siedzi. Spojrzałeś w dół i obudziłeś tą śpiącą, sparciałą królewnę - baryła był szczery do bólu.
Długo siedzieli. Koń był przygnębiony. Musi zacząć od nowa, musi uśpić strach, chorobę, lęk. Ale musi zrobić to sam. On, skały, łańcuchy, Orla i monologi wewnętrzne. Dupek. Uwierzył w niemożliwe. Przypomniał sobie słowa Boy'a:
"Krytyk i eunuch z jednej są parafii,
obaj wiedzą jak, lecz żaden nie potrafi..."
- Potrafię, potrafię, potrafię - bezgłośnie poruszał wargami.
Agoraphobia - z cyklu "Miniatury tatrzańskie"
Motto: "Im bardziej coś się zmienia, tym bardziej pozostaje tym samym." (francuskie)
Bał się. Paraliżujące, dławiące uczucie. A już był pewien, że przełamał ten cholerny lęk. Lęk przestrzeni. Ekspozycja była całkiem, całkiem. Ale on musiał zerknąć w dół, między nogi. Złamał zasadę - nie patrz, nie zobaczysz, nie będziesz się bał. Przez całe lata walczył, trenował psychę i w końcu był pewien, że uodpornił się na tą swoją przeklętą agorafobię. Nic z tego. W tej chwili to zrtozumiał. Nie zmienił się, ciągle drążył go strach, to była poza i granie w kulki ze swoją psychiką.
Stał na wąskiej półce, palce wbił w jakieś klamy i nie mógł nic zrobić. Homo erectus. Telegrafujące nogi, hrcklekot do kwadratu. Siczek nerwusek napierał na zwieracze. Co robić? Brak odpowiedzi. Galopada myśli. Plama. Wstyd.
- Co jest Koń, do jasnej cholery! Zamurowało cię, czy dojrzewasz do glebowania - Baryła zaryczał tubalnym głosem.
- Odwal się Baryła. Złamało mnie, kapujesz. Mógłbyś pomóc mądralo - zapiszczał Koń.
- He, he a Wielki Sztaudynger mówił: "Nie boje się niebytu, Boje się chwili tranzytu" - kpił Baryła - No dobra, tam nad głową masz dziurę wielką jak dupa. Włóż tam łapy i podciągnij się. Potem do sztycy i po łańcuchu do góry. Tylko wyluzuj, bo tak spięty to startuj nie w góry, tylko na dziewczynki.
Koń podniósł głowę. Dziura była rzeczywiście duża. Stanął na palcach i porządnie złapał za wygodną, skalną klamę. Opanował strach. Z lewej połyskiwała sztyca z grubym łańcuchem. Po kłopotach. Za chwilę siedział wygodnie w bezpiecznym miejscu.
MIEJSCOWOŚCI