Beskidy24 » Artykuły » Od druta do fujary czyli rzemiosło Sądecczyzny i Spiszu
fot. StarySacz-Lewocza.eu/Jacek Polakiewicz
Innym charakterystycznym produktem rzemieślniczym Spisza jest koronka klockowa z motywami roślinnymi i sakralnymi, robiona ręcznie z cienkiej nici na walcu tekstylnym za pomocą drewnianych szpulek-klocków. Motyw koronki klockowej pojawia się też na obrazach, pisankach i ozdobach choinkowych. Wśród ludowych produktów artystycznych interesujące są również koszyki plecione z łupanych korzeni świerku i „dywany” w kratkę lub prążki, ręcznie tkane na drewnianych krosnach. Znaleźć je można w sklepikach z pamiątkami na lewockim rynku, ale najlepiej jest tu przyjechać w czasie Karpackich Targów Rzemiosła. Atmosfera targów przenosi gości do czasów gwarnych lewockich jarmarków. Podczas imprezy można zobaczyć, jak zręczne dłonie rzemieślników tworzą dzieła z metalu, drewna, gliny, nici i wikliny. Karpackie Targi Rzemiosła odbywają się w sierpniu i są uzupełnione programem kulturalnym związanym z Dniami i Plenerem Mistrza Pawła.
Może zdarzyć się, że na targu spotkamy przebranego w strój pasterski Michała Smetankę. Intonuje on przyśpiewki powitalne i gra na swych ulubionych koncovkach i gajdicach. Jest on także założycielem Muzeum Instrumentów Ludowych (Múzeum ľudových hudobných nástrojov, Brutovce 25, tel.: +421 907931192, www.smetankovo.sk) a w wolnym czasie reperuje i tworzy instrumenty muzyczne. Wraz z inżynierem Pavlem Urdą stworzył słynną już w wielu kręgach dielnię w Spišským Hrhovie, kilka kilometrów od Lewoczy przy drodze do Spiskiego Podgrodzia (Spišské Podhradie). Dielnia (po słowacku „pracownia”) to miejsce, w którym młodzi ludzie będą mogli nauczyć się tradycyjnego rzemiosła. Dzięki dielni Smetanki, Urdy i ich współpracowników z miejscowego samorządu, warto w Spišským Hrhovie oglądać największy na świecie flet zbudowany i ustawiony przed siedzibą Urzędu Gminy. Dziedzictwo Kulturowe UNESCO to nie tylko zabytki kultury. W wolnych skupiskach pasterskich rozsianych w masywie starego wulkanu o nazwie Pol’jana w centralnej Słowacji, gdzie uciekali przed najazdami mongolskimi ludzie niegodzący się na niewolę i poniżenie, narodził się jeden z najoryginalniejszych fletów na świecie – fujara detwiańska, mający ponad 2 m długości instrument używany do indywidualnej praktyki muzycznej bliskiej medytacji dźwięku. Fujara została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Na koniec wróćmy jeszcze na Sądecczyznę aby wspomnieć o rzemieślnikach, których zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem nie wolno oficjalnie promować. Jednak ich powodzenie dowodzi skuteczności marketingu szeptanego. Łącko znajduje się oczywiście na Szlaku Tradycyjnego Rzemiosła Małopolski, ale nie z powodu swojego najbardziej znanego dzieła rąk ludzkich. Wytwarzany z okolicznych śliwek trunek jest nielegalny. Znana pod kryptonimem „łącka śliwowica” pochodzi nie tylko z Łącka, ale i wielu innych miejsc regionu. Jak mawia wierszyk na etykiecie: “Daje krzepę, krasi lica nasza łącka śliwowica”
Od druta do fujary czyli rzemiosło Sądecczyzny i Spiszu
Jak przystało na miasta targowe, gdzie rytm życia wyznaczały jarmarki, okolice Starego Sącza i Lewoczy były usłane wysokiej jakości rzemieślnikami. Ich rękodzieła były nie tylko użyteczne, ale i ładne. Czyż inaczej kupcy z innych krajów wymienialiby lub kupowali lokalne produkty?
Seweryn Udziela, założyciel i pierwszy dyrektor Muzeum Etnograficznego w Krakowie, tak pisał o Sądeczanach: “... lud jest wesoły i dowcipny, wielkich zdolności jak do nauki, tak do przemysłu i rzemiosł (...) Po wsiach trudnią się tkactwem, kowalstwem; są także czasami stolarze i kołodzieje, a każdy chłop prawie jest dobrym cieślą.”
Stary Sącz słynął z garbarstwa, kuśnierstwa, kowalstwa, garncarstwa, bednarstwa i wielu innych. Pamiątki w postaci ludowych i ciągle popularnych kolorowych chustek na głowę, skórzanych pantofli, pasków i koszy wiklinowych, można znaleźć na tym, co pozostało ze słynnych starosądeckich jarmarków (wymowa miejscowa: jarmok) czyli targach w okolicach przystanku PKP oraz na tzw. targowicy przy ulicy Wielki Wygon, 20 minut spacerem od centrum miasta. Na tej ostatniej bez trudu kupimy sobie na pamiątkę owcę lub krowę odmiany czerwonej karpackiej, czasem też skórę z cielęcia czy barana.... Już od czasów Kazimierza Jagiellończyka kuśnierze sądeccy prowadzili handel od Gdańska po Węgry a na wschodzie z Rusią. Na początku XX wieku było tu 60 mistrzów i 15 czeladników. Ponieważ nie wystarczało skór z baranów hodowanych lokalnie, skupowano je nawet ze Spisza i Węgier. Kto nie miał pieniędzy na kupno skór, musiał zajmować się naprawą i łataniem starych kożuchów.
Okolice Starego Sącza obfitują w dobrej jakości glinę i stanowiła ona naturalną bazę do rozwoju garncarstwa. Gliniane garnki i wszelkie inne naczynia ceramiczne stanowiły jeden z podstawowych towarów sprzedawanych na jarmarkach w Polsce (Galicji). Garncarze ze Starego Sącza należeli do cechu wielkiego i było ich w mieście w latach 1861 – 1902 blisko trzydziestu Być może czynnych garncarzy było jeszcze więcej, ale nie wszystkich było stać na spore opłaty na rzecz cechu i pracowali jakbyśmy dziś powiedzieli: w szarej strefie. Do dzisiaj przetrwała jedna z pracowni garncarskich, prowadzona przez Jana Wilusza ( ul. Piłsudskiego 158, Tel.18 4460646). Pan Jan jest kontynuatorem fachu swego ojca Ludwika, którego ceramiczne dzieła można podziwiać w Muzeum w Domu na Dołkach przy starosądeckim rynku. Pracownia Jana Wilusza z blisko dwumetrowym piecem garncarskim jest jedną z atrakcji Szlaku Tradycyjnego Rzemiosła Małopolski.
Szlak ten obejmuje 6 unikatowych tras turystycznych w tym Sądecką. Znajdziemy tu między innymi hafciarki Janinę Lorczyk i Annę Dudę z Podgrodzia, rzeźbiarza Kazimierza Bastę ze Stadła, Marię Pawłowską tkającą w Starym Sączu tradycyjne chodniki, kołodzieja Antoniego Warzecha z Woli Kroguleckiej, rzeźbiarza Tadeusza Kuliga z Rytra, twórcę instrumentów Edwarda Grucelę z Piwnicznej czy koronkarkę Teresę Sałatę z Piwnicznej. A to tylko rzemieślnicy z najbliższych okolic Doliny Popradu. Na Sądeckiej Trasie Szlaku Tradycyjnego Rzemiosła Małopolski można ich znaleźć ponad dwudziestu. Pełną listę znajdziemy na stronach www.szlakrzemiosla.pl.
Wszystkie sklepy, punkty rzemieślnicze, karczmy i cukiernie miały niegdyś swoje charakterystyczne szyldy. Po okresie radosnej twórczości bazującej na samoprzylepnej folii plastikowej i dykcie, następuje obecnie, na szczęście, powrót do stylowych szyldów nawiązujących do starej tradycji. Dzięki staraniom gospodarzy miasta i entuzjastów tradycji znikają szybko pseudonowoczesne potworki i znowu można podziwiać kute, rzeźbione albo malowane tablice nad sklepami i zakładami rzemieślniczymi. Podcienia i szyldy kryją specyficzną, żywą tradycję miasta i tworzą jego niepowtarzalny klimat, za którym tęskni coraz więcej turystów. A jaki klimat bywał dawniej można przekonać się na Starosądeckim Jarmarku Rzemiosła. To stosunkowo nowa tradycja. Jarmark jest organizowany w ostatni weekend sierpnia na rynku w miejsce dawnych słynnych jarmarków, które przyciągały całą okoliczną ludność.
MIEJSCOWOŚCI