Beskidy24 » Artykuły » Policja z alkomatem jedzie za narciarzem
Strama jest przekonany, że takie przepisy, wprowadzające dość surowe restrykcje dla narciarzy, są wymierzone przeciwko ośrodkom narciarskim.
- My wprowadzimy restrykcje, a Słowacja nie. Jeżeli narciarz zobaczy, że policja za nim jeździ, to pojedzie tam - przepowiada.
Jednak st. asp. Monika Kraśnicka-Broś, rzecznik prasowy KPP Zakopane, zapewnia, że takie przepisy nie oznaczają, iż policjanci będą gonić za narciarzem z alkomatem. - Taki przepis daje nam możliwość prawną, by zbadać alkomatem narciarza, którego zachowanie ewidentnie wskazuje, że jest pijany i że zagraża bezpieczeństwu innych oraz ukarać go - mówi rzecznik.
- Jeżeli będzie przepis, to będziemy go egzekwować.
Policja z alkomatem jedzie za narciarzem
Koniec pijanego szaleństwa na stokach! Rząd przygotowuje przepisy, które zabronią narciarzom spożywać na stokach alkohol i szusować po pijanemu. Ci, którzy złamią przepisy, muszą liczyć się z grzywną 2,5 tys. zł. Nic więc dziwnego, że narciarzom tego typu restrykcje wcale nie przypadły do gustu. O dziwo, także właściciele stacji narciarskich uważają, że gonienie za narciarzem z alkomatem po stoku jest co najmniej niestosowne, żeby nie rzecz - chore.
Nowe przepisy ustawy o wychowaniu w trzeźwości, które zabronią picia alkoholu narciarzom, na ten sezon już nie zdążą być wprowadzone. Ministerstwo Zdrowia chce, aby obowiązywały od następnej zimy. Narciarze woleliby, żeby nie wchodziły wcale.
- A co to komu pomoże? - pyta zdziwony bardzo Jan Pietrowski, narciarz z Warszawy. - Przecież policjanci nie przeniosą się nagle zimą z ulic na stoki, żeby zamiast pijanych kierowców łapać pijanych narciarzy. Według mnie to raczej powinno się coś zrobić z tymi, którzy szaleją na nartach nie zważając na to, że niezbyt dobrze jeżdżą i że kogoś przez to mogą uszkodzić!
Zamiary Ministerstwa Zdrowia nie podobają się także samym właścicielom stacji narciarskich w Zakopanem. Większość uważa, że przepis pozostanie martwy. A poza tym to nie alkohol dziś jest głównym problemem na stoku, ale brawura narciarzy. - Nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś wypił piwo, czy nie. Ważne, by nie zagrażał bezpieczeństwu innych znajdujących się na stoku narciarzy - podkreśla Marian Strama, właściciel stacji narciarskiej pod Nosalem. - Nic to nie da, że będzie przepis, bo jak on będzie egzekwowany? Policja z alkomatem będzie gonić za narciarzem po stoku? Tak to nawet w Rosji już nie ma!
MIEJSCOWOŚCI