Nasza strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Beskidy24 » Artykuły » Na grani Tatr Zachodnich

Na grani Tatr Zachodnich

Na grani Ornaku, w tle Błyszcz i Bystra Fot.: Beskidy24.pl

Płachta biwakowa, nawet ta z niższej półki którą posiadam (Salewa model: Bivac I) doskonale izoluje od deszczu. Niestety para wydostająca sie ze śpiwora nie jest wcale odprowadzana na zewnątrz płachty co objawia sie tym, że śpiwór zaczyna jak gąbka wchłaniać wszystko z powrotem. Tak więc w wilgotnym, ale ciepłym śpiworze, nie śpiąc, doczekałem poranka. Nie czekając dłużej, wtarabaniłem się do namiotu i przysnąłem na jakieś pół godziny w czasie gdy reszta gotowała i w ogólnym chaosie próbowała spakować się do dalszej drogi.


Na Siwej Przełęczy wszyscy przyjmowali dość dziwne pozycjeNa Siwej Przełęczy wszyscy przyjmowali dość dziwne pozycje






Minęły ze 2 godziny zanim znaleźliśmy się z powrotem na grani. Tymczasem halny wściekł się kompletnie !!
Szliśmy rzucani z boku na bok podmuchami wiatr. Czasami udawało się ustać, ale były momenty że trzeba było zejść do „parteru”. Gdyby to była opadająca stromo na boki, przepaścista grań - to kontynuowanie drogi…


Na szczycie Starobociańskiego WierchuNa szczycie Starobociańskiego Wierchu






Za Siwym Zwornikiem (1965) zeszliśmy do niewielkiego zagłębienia gdzie mogliśmy na chwilę „dychnąć „ od wszechobecnego wiatru. Mieliśmy w planie wejście na Błyszcz i Bystrą ale z powodu pogody zdecydowaliśmy się na Starobociański Wierch (2176). Podejście było walką z wiatrem i siłą woli, aby zrobić ten jeszcze jeden i jeszcze jeden… krok do góry. Mgła ograniczała widoczność czasem do kilkunastu metrów, także szczyt zobaczyłem, jak już praktycznie na nim byłem. Nie zabawiliśmy tam nawet kilku minut tylko od razu puściliśmy się w dół, w kierunku Kończystego Wierchu.


Zjazd do Doliny StarobociańskiejZjazd do Doliny Starobociańskiej







Nieco dalej, z niewielkiej przełączki, zrobiliśmy piękny dupozjazd w kierunku Doliny Starobociańskiej. Czekał nas jeszcze długi, kilku wyciągowy zjazd, część w skale, cześć żlebem. Zjechaliśmy do granicy lasu, na niewielką polankę.

Bazując na doświadczeniach wcześniejszej nocy, zabraliśmy się do budowy kolejnego, solidnego miejsca biwakowego. Tym razem skrzętnie wycinane bloki śniegu układaliśmy jak cegły tworząc ściany, półki, schody itp. Nasz dom wyglądał imponująco a my mieliśmy mnóstwo zabawy przy jego budowie.

Budujemy nowy dom...Budujemy nowy dom...







Tej nocy opuściła mnie już chęć spania pod chmurką, ułożyliśmy się więc grzecznie jak śledzie w namiocie i bez zbędnych ruchów poszliśmy spać.
Rankiem ruszyliśmy na podbój okolicznych skałek. Poprowadziłem 2 wyciągi i choć droga nie była trudna ani efektowna to jednak zbieranie doświadczenia w postaci wyboru odpowiedniej drogi, zakładania stanowisk, przelotów itp. jest nieocenione na przyszłość.


Turyści i ... turyściTuryści i ... turyści







W Dolinie Chochołowskiej ruch jak na Krupówkach. Wśród „normalnych” turystów wyglądaliśmy jak zawsze nieco abstrakcyjnie, z łopatami śnieżnymi, deadman-ami i czekanami przytroczonymi do plecaków. A więc powrót do rzeczywistości czas zacząć…

Podczas tego kilkudniowego pobytu poznaliśmy i przetestowaliśmy kilka metod asekuracji w śniegu, robiliśmy zjazdy, wspinaliśmy się, walczyliśmy z niepogodą i w końcu dogrywaliśmy się jako zespół.
Pełni energii i wrażeń wróciliśmy w doliny gdzie jak się okazuje żyć jest o wiele trudniej niż, tam wysoko w górach, gdzie halny i deszcz i …

Zapraszam do galerii zdjęć


Grzegorz
Beskidy24.pl


Data: 19 kwietnia 2008 Region: Tatry

Na grani Tatr Zachodnich


Ze względu na ochronę przyrody Tatrzańskiej jak również definitywny zakaz organizowania tego typu przedsięwzięć - tekst ten nie powinien w ogóle ukazać się na łamach serwisu. Moim zamysłem nie jest jednak zachęcanie do biwakowania w Tatrach czy organizowania eskapad zimowych poza szlakami, po prostu brak zimy spowodował że właściwie tylko Tatry pozostały w zasięgu zorganizowania szkolenia zimowego przygotowującego do wyjazdu w wyższe góry.
Mam więc nadzieje że wybaczycie Nam ten mały „występek”. Zapewniam, że jak zawsze, nie został żaden ślad po naszej obecności. Dbamy o to, aby miejsce w którym byliśmy pozostało takie jakim je zastaliśmy.


Oczywiście identycznych warunków pogodowych i śniegowych zasmakować można choćby w Beskidach (Babia Góra, Pilsko, Romanka, Wielka Racza itd.) pod warunkiem że jest zima !!


Wracając jednak w Tatry…
Kwiecień to ostatki dobrej zimy w Tatrach. W miarę już bezpieczne śniegi pozwalają nieco swobodniej poruszać się po górach, spróbować wspinaczki, zjazdów, rozmaitych metod asekuracji na śniegu, a co najważniejsze nocować po całym dniu zmagań w namiocie, tudzież w płachcie biwakowej.


W drodzę do ZakopanegoW drodzę do Zakopanego







Jak zawsze problem czasowo-urlopowo-finansowy spowodował że zamiast z początkiem marca wyruszyliśmy w Tatry dopiero 12 kwietnia. Zakopianka dała się we znaki już na jej pierwszych kilometrach. Korek na obwodnicy Krakowa skutecznie studził nasz wyprawowy entuzjazm i przypominał, że aby dotrzeć w góry i poczuć prawdziwą wolność należy wcześniej przecierpieć swoje i uzbroić się w cierpliwość.
Po blisko 5 godzinach od czasu wyjazdu z Katowic nareszcie zajechaliśmy pod Dolinę Kościeliską. Późną już porą, całkowicie oblodzoną drogą podejściową na Halę Ornak dotarliśmy do schroniska.
Rankiem zbudziło nas słońce za oknem. Oświetlało dostojny, stożkowy masyw Błyszcza.


Ubieranie raków na drodze do schroniska na Hali Ornak wcale nie było głupim pomysłemUbieranie raków na drodze do schroniska na Hali Ornak wcale nie było głupim pomysłem





Pognaliśmy w kierunku Przełęczy Iwaniackiej mając świadomość że tak pięknie rozpoczęty dzień może nie potrwać za długo. Podchodząc ściągaliśmy z siebie kolejne warstwy odzieży – mimo porannego chłodu każdy z nas gotował się niosąc ciężki, wypakowany po brzegi wór.


content-photoBłyszcz i Bystra o poranku z Hali Ornak






Na przełęczy krótka przerwa na kawę, pierwsze plastry na nogi i ponownie w górę.
Jak sama nazwa góry wskazuje (Ornak), oraliśmy po kolana, czasami po uda zapadając się w rozmiękłym śniegu. Słońce prażyło niemiłosiernie, a wiatru jak zawsze w takich momentach – brak.

Tomek na grani ornaku, w tle Błyszcz i BystraTomek na grani ornaku, w tle Błyszcz i Bystra






Po wyjściu na grań zrobiło się dużo lżej, nie zalegało tam już tak wiele śniegu jak na podejściu, wręcz przeciwnie, było wywiane i wytopione miejscami do zera. Niedaleko przed Siwą Przełęczą znaleźliśmy dogodne miejsce na biwak. Niewielkie zagłębienie dawało osłonę przed wiatrem, a niewielka ścianka śnieżna tuż obok dawała optymalne miejsce do „zabawy na śniegu”.
Próbowaliśmy hamowania czekanem, zjazdów z przygotowanego wcześniej grzyba śnieżnego, deadman-a a nawet z reklamówki wkopanej w śnieg i starannie owiniętej taśmą.


Tomek obciąża wypróbowuje stanowisko z wkopanej w śnieg reklamówkiTomek wypróbowuje stanowisko z wkopanej w śnieg reklamówki






Tymczasem zbliżała się noc. Okopaliśmy starannie namiot tworząc 2-metrowe ścianki śnieżne dookoła. Wkrótce stanęła niezniszczalna 3-osobowa Kasiowa – Lafuma, ruszyła kuchnia, powstał śnieżny stolik i siedziska. I jakby to powiedzieć: „Nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii…”
Marek z Bogusią i Tomkiem rozłożyli się wygodnie w namiocie. Ja poczułem nieodpartą chęć przespania się „pod chmurką”. Wpakowałem więc śpiwór do płachty biwakowej i tuż przed namiotem ułożyłem się wygodnie. Długo patrzyłem w nasycone gwiazdami niebo, nie mogłem zasnąć. Fakty z życia „na dole” zaprzątały głowę nawet tutaj, w tym zupełnie odosobnionym miejscu, w środku gór.

Bogusia przed Bogusia przed "obozem I"







Po kilku godzinach stało się… Powiało mocniej i zaczęło padać. Choć temperatura była na pograniczu zera, zamiast śniegu sączył się deszcz. Silny i ciepły wiatr oznaczał nadejście halnego. O tak…



Galeria



Komentarze

 

Brak komentarzy.

Księgarnia


Wszystkie prawa zastrzeżone Beskidy24.pl © 2009

Redesign i nadzór techniczny Cyber.pl © 2009