Beskidy24 » Aktualności » Wędkarze żądają ukarania winnych
W Urzędzie Miasta w Żywcu ustaliliśmy, że na wycinkę drzew w tym
rejonie jeziora zgodę uzyskał żywiecki Zarząd Zlewni Soły i Skawy,
który odpowiada za zbiornik. Wycinka była zatem prowadzona legalnie,
ale gałęzie nie powinny zostać wrzucone do wody czy porzucone na brzegu!
- Drzewa wycięli nasi pracownicy - przyznał Paweł Nabielec, prezes
Zarządu Zlewni Soły i Skawy. - Może wędkarze zaciągnęli gałęzie do
wody? A może same wpadły do jeziora, bo drzewa były spore i dopiero
mają być stamtąd zabrane? Jednak poślę w to miejsce ekipę, żeby
posprzątała to, co zostało i poinformuję kierownika zbiornika, że brzeg
po wycince nie został jeszcze należycie wysprzątany - zapewnia Nabielec.
Prezes wyjaśnia też, że zgodnie z pozwoleniem magistratu wycięte
zostały topole. Pracownicy ZZSiS odkupią je od Rejonowego Zarządu
Gospodarki Wodnej według oficjalnych stawek ministerstwa. Przyznaje
również, że na razie problem z zaśmieconymi brzegami jeziora nie jest
rozwiązany. W ubiegłym roku zlewnia dostała dodatkowe pieniądze, żeby
usunąć odpady, których setki ton napłynęły do akwenu podczas jesiennej
powodzi. Wówczas udało się wysprzątać tylko okolice Lasku świętego
Wita. Na więcej nie starczyło pieniędzy. Zarząd zwrócił się do
Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej o nowe wsparcie finansowe.
- Dostaliśmy negatywną odpowiedź z uzasadnieniem, że to teren należący
do gminy Żywiec. Próbowaliśmy się dogadać z miastem, żeby śmieci
nieodpłatnie przyjęło miejskie wysypisko. Nie było na to zgody -
wyjaśnia Paweł Nabielec. Dlatego 1200 worków ze śmieciami ważącymi 80
ton pracownicy zlewni wozili znad jeziora na wysypisko w Kętach, bo tam
było taniej.
Czy za zaśmiecenie jeziora ktoś poniesie karę? Z ustawy prawo wodne
wynika, że jeśli ktoś uszkadza brzegi wód śródlądowych, podlega
grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do
roku. Natomiast, kto wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi nie utrzymuje w
należytym stanie brzegów wody, może otrzymać grzywnę.
Wszystko wskazuje jednak na to, że Zarząd Zlewni Soły i Skawy posprząta brzeg zanim doniesie na siebie na policję.
2500 złotych grzywny może zapłacić ten, kto nie utrzymuje w należytym stanie brzegów zbiornika wodnego
POLSKA Dziennik Zachodni
Wędkarze żądają ukarania winnych
Data: 4 lutego 2008
Mnóstwo wyciętych gałęzi zalega od kilkunastu dni brzegi Jeziora Żywieckiego. Narzekają spacerowicze i wędkarze. Okazuje się, że za zaśmiecenie akwenu odpowiada instytucja, która ma dbać o zbiornik, czyli żywiecki Zarząd Zlewni Soły i Skawy!
O sprawie poinformowali naszą redakcję wędkarze. Zbulwersował ich fakt, że robotnicy wycięli drzewa, a gałęzie i konary zostawili na brzegu. Leżą tak już od kilkunastu dni. Do wycinki i zaśmiecenia brzegu doszło z prawej strony tzw. cypla i na miejskiej plaży, przy zatoczce Moszczanka.
- Jak można zostawić po sobie taki bałagan? Niestety, nie wiemy, kto to robił - gorączkuje się Mieczysław Janik, który wędkuje w tym miejscu. - Może ktoś te drzewa po prostu ukradł? A jeszcze na dodatek powrzucał gałęzie do wody i zostawił ich mnóstwo na brzegu. To szczyt bezczelności - dodaje.
Wycinka prowadzona była w pobliżu miejsca, gdzie powstaje osiedle domków jednorodzinnych. Inwestycja prowadzona jest na działkach sprzedanych przez miasto.
- Widziałem ciężarówki, które na przyczepach wiozły dość dużo ściętego drzewa. Nie wiem jednak, kto odpowiada za wycinkę. Nie chodzę nad jezioro z powodu okropnego bałaganu panującego w tamtym rejonie - mówi chcący zachować anonimowość pracownik zatrudniony przy inwestycji.
Sprawę zna Jerzy Ziomek, szef żywieckiego oddziału Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Ratownicy i okoliczni mieszkańcy walczą o czystość jeziora, miasto cały czas stara się uporać z problemem śmieci nad jeziorem i gałęziami, które nanosi woda, a ktoś bezkarnie wrzuca odpady do jeziora. To skandal! - nie kryje oburzenia Jerzy Ziomek.
Gałęzie nie są odpadami tak groźnymi jak butelki czy puszki. Jednak szef żywieckich woprowców mówi, że te, które pójdą na dno, mogą być powodem zranień osób kąpiących się latem w jeziorze. Może się również zdarzyć, że jakiemuś dziecku zaplącze się w odpady noga.
- Zawsze narzekało się na nas, wędkarzy, że to my zostawiamy po sobie śmieci. Mam nadzieję, że te gałęzie szybko znikną z wody, zanim podniesie się jej stan. Ciekawe, czy ktoś za ten cały bałagan poniesie jakąkolwiek karę - zastanawia się wędkarz z Żywca Grzegorz Głazowski.
MIEJSCOWOŚCI