Beskidy24 » Aktualności » Pieniądze dla GOPR tylko na pokaz
Żeby system przynajmniej
przypominał stosowany w innych krajach Europy, muszą zostać dopracowane
przepisy w zakresie ubezpieczeń.
- W Czechach w 90 procentach
państwo pokrywa działalność ratownictwa górskiego, otrzymują też opłaty
z ubezpieczeń. Władze mocno wspierają ratownictwo górskie we Włoszech,
Niemczech czy Austrii. My ratujemy za darmo, nawet obcokrajowców, czyli
można przyjąć, że za pieniądze polskich podatników - dodaje Siodłak.
Poseł
i naczelnik Grupy Jurajskiej GOPR Piotr van Der Coghen zapewnia, że
będzie lobbował o zmianę finansowania GOPR, bo jest ułomne. Chciałby,
żeby państwo przekazywało tyle pieniędzy, ile teraz zdobywają w
konkursach.
Pomysł popiera starosta żywiecki Andrzej Zieliński.
- Dajemy jakieś marne pieniądze, bo nie mamy z czego. Nie może być tak,
że ratowanie ludzkiego życia zależy od dobrej woli samorządów.
Rozwiązania powinny być systemowe - mówi Zieliński. I dodaje, że
powinna je określać ustawa.
Polska i RimaDima
W
międzynarodowym programie RimaDima uczestniczą m.in. Polacy,
Macedończycy, Bułgarzy, Serbowie, Węgrzy, Czesi. Liderami są Włosi.
Program
ma usprawnić istniejące instytucje, zwłaszcza wydziały zaangażowane w
zarządzanie kryzysowe. W Polsce będzie podsumowany w marcu przyszłego
roku, a zakończy się w lipcu. Wczorajszy pokaz był jak dotąd pierwszym
zorganizowanym w ramach programu.
POLSKA Dziennik Zachodni
Pieniądze dla GOPR tylko na pokaz
Data: 13 grudnia 2007 Region: Beskidy
Wczoraj w Ujsołach Grupa Beskidzka
Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego wzięła udział w pokazach
służb ratowniczych. Obserwowali je przedstawiciele kilku europejskich
krajów. Wysoko ocenili sprawność goprowców, strażaków, pograniczników.
Dzięki temu Śląski Urząd Wojewódzki "błysnął" przed cudzoziemcami.
Jednak gdyby goście wiedzieli, jak GOPR jest finansowany, że państwo
skąpi mu grosza, złapaliby się za głowę.
Uczestnicy
pokazu m.in. ewakuowali uczniów szkoły w Ujsołach i pracowników stacji
benzynowej. Goprowcy przetransportowywali poszkodowanych mostem linowym
przez Sołę, a najciężej rannego zabrał śmigłowiec. Prezentacja wypadła
na medal. - Podobała mi się - stwierdził Andrzej Szczepończyk, zastępca
szefa Wydziału Zarządzania Kryzysowego Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego,
który koordynował pokaz. Zachwyceni byli przedstawiciele państw
biorących udział w programie RimaDima, w ramach którego zorganizowano
ćwiczenia. Goprowcy za przeprowadzenie pokazów dostaną tylko zwrot
pieniędzy za zużyty sprzęt.
Ratownicy nie mówią tego głośno,
jednak boli ich to, że władza pamięta o nich przede wszystkim przed
organizacją ćwiczeń. Wie, że goprowcy są dobrze wyszkoleni,
odpowiedzialni i wstydu nie przyniosą. Natomiast przy rozdawaniu
pieniędzy są na szarym końcu. Tatrzańskie czy Górskie Ochotnicze
Pogotowie Ratunkowe same muszą walczyć o kasę, bo pieniądze
przekazywane przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji
pokrywają około 50 procent potrzeb. W skali roku kwota około 1,1 mln zł
dzielona jest między grupy, między innymi beskidzką, jurajską i
zakopiańską. Drugie tyle ratownicy muszą zdobyć sami - w samorządach,
od sponsorów, zarobić na pokazach w hipermarketach.
Jerzy
Siodłak, naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR przyznaje, że sytuacja jest
chora. GOPR jest stowarzyszeniem kultury fizycznej i sportu, więc
startuje w konkursach. Specjalistyczni ratownicy górscy są podczas nich
traktowani tak samo jak koło gospodyń wiejskich czy klub karate.
-
Jesteśmy od ratowania ludzi, a nie wypełniania papierków. Za każdym
razem, choć wszyscy wiedzą, czym się zajmujemy, musimy udowadniać kim
jesteśmy i co robimy. To absurd. Piszemy rzeczy oczywiste. Zdobycie
niewielkich kwot kosztuje nas mnóstwo czasu i przygotowania stosu
papierów - mówi Siodak.
W żywieckiej sekcji GOPR jest 60
ochotników. Pracują w trudnym terenie, zwłaszcza zimą. Henryk Dyduch,
szef sekcji mówi, że brakuje im pieniędzy na sprzęt ratowniczy, dzięki
któremu zabezpieczają dyżury w górach.
MIEJSCOWOŚCI