Beskidy24 » Aktualności » Praca dla wytrwałych
Jeszcze większe problemy
ze znalezieniem rąk do pracy mają gospodarze schronisk. Mirosław Godyń
ze Strzechy Akademickiej w Karkonoszach od ponad miesiąca poszukuje
pomocy kuchennych. Jeśli nie znajdzie, więcej zajęć będą mieli obecni
pracownicy. Niewiele bowiem osób chce pracować wysoko w górach. – Praca
nie jest ciężka, ale potrzeba wytrzymałości psychicznej – mówi Krystyna
Gajewska, szefowa innego karkonoskiego schroniska Szrenica
(1362mn.p.m.). Nie każdy potrafi przywyknąć do huczącego bez przerwy
wiatru lub obejść się bez rodziny czy kina. Do domu można wyjechać co
kilka tygodni. – Rotacja jest więc duża. Miałam tylko jednego
pracownika, który wytrzymał 10 lat. Inni rezygnują po półtora roku,
dwóch latach – dodaje Gajewska. Teraz pracuje w Szrenicy sześć osób,
ale w sezonie zimowym potrzeba dziesięciu.
W Szrenicy
początkujący może liczyć na 700 zł na rękę i utrzymanie. Bardziej
doświadczony zarobi ok. 1500 zł. Pracownicy w górach muszą być
uniwersalni. – Barman nie tylko stoi za barem. Łapie łopatę, gdy trzeba
odśnieżyć dojście, a jak nie można dojechać, to wnosi zaopatrzenie na
plecach. Nie każdemu podoba się taka praca – mówi Mirosław Godyń.
Praca dla wytrwałych
Data: 13 grudnia 2007 Region: Beskidy
W sezonie narciarskim na kubek gorącej
herbaty w schronisku możemy czekać w długiej kolejce. Bo choć do
rozpoczęcia zostało kilka tygodni, w restauracjach, hotelach i
schroniskach brakuje pracowników.
Robert Szczepaniak,
menedżer hotelu Corum w Karpaczu, od kilku tygodni poszukuje kucharza z
doświadczeniem. – Na ogłoszenia, które zamieściliśmy w prasie, nie ma
żadnego odzewu – tłumaczy Szczepaniak. W jego hotelu brakuje też
znających choć jeden język obcy recepcjonistów i kelnerów. Powód?
Olbrzymia część wykwalifikowanej kadry wyjechała z kraju. Choć w hotelu
w Karpaczu kucharz może dostać na rękę 3 tys. zł oraz pełne wyżywienie
i zakwaterowanie, za granicą zarobi kilkakrotnie więcej, nawet po
odliczeniu kosztów utrzymania.
Brakującej kadry nie potrafią
dostarczyć powiatowe urzędy pracy. Jeleniogórski PUP w tym roku do
hoteli i restauracji skierował 450 bezrobotnych, ale pracę podjęło
jedynie 38 osób. – Wiemy już z doświadczenia, że dobrego pracownika nie
znajdziemy za pośrednictwem urzędu pracy. Stamtąd przychodzą ludzie,
którzy nie chcą pracować – uważa Robert Szczepaniak. Podobne problemy
mają gastronomicy i hotelarze nie tylko w Karkonoszach, ale i w innych
znanych górskich kurortach. W Powiatowym Urzędzie Pracy w Zakopanem
leży ok. 50 ofert pracy. Wiele restauracji na swych witrynach informuje
o wolnych etatach. Chętnych brakuje, bo stopa bezrobocia w powiecie
tatrzańskim to jedynie 8,7 proc. – Poszukiwanych teraz chyba
najbardziej kucharzy do Polski może ściągnąć jedynie wzrost wynagrodzeń
– uważa Krystyna Grzeszczak, p.o. dyrektora zakopiańskiego pośredniaka.
Ale gdy koszty pracy wzrosną, ostatecznie zapłacą za to turyści,
regulując rachunek za kawę czy pokój.
MIEJSCOWOŚCI