Beskidy24 » Aktualności » Turyści zakatowali misia
- Było sporo śniegu więc i zostały ślady - relacjonuje nam Filip Zięba z Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Na
śniegu widać, że niedźwiedź spokojnie spacerował doliną, a
kilkadziesiąt metrów dalej doszło do szamotaniny z turystami. Obok leżą
resztki bułek, które najprawdopodobniej były przez ludzi rzucane
niedźwiedziowi.
O całym zdarzeniu policję powiadomił personel zakopiańskiego szpitala, do którego zgłosili się poranieni turyści.
-
Jedna osoba miała niewielki uraz opuszka palca, a druga niegroźne
zadrapania. Moim zdaniem nie była to sytuacja działania w obronie
koniecznej - uważa Sylweriusz Kosiński wicedyrektor zakopiańskiego
szpitala.
Sam jest ratownikiem TOPR, sporo chodzi po górach i wie, że
zwierzę w tym wieku nie atakuje ludzi, a raczej ich unika. Nie tylko
jego zdaniem, ale i wielu pracowników TPN miś nie stanowił żadnego
zagrożenia dla turystów.
Zakopiańska policja zapowiada, że
gruntownie zbada sprawę śmierci misia. W razie udowodnienia winy,
turystom może grozić nawet do dwóch lat pozbawienia wolności. Ze swojej
strony TPN sprawdzi, czy turyści niezgodnie z prawem dokarmiali dzikie
zwierzę.
Przemysław Bolechowski
NaszeMiasto
Turyści zakatowali misia
Data: 13 grudnia 2007 Region: Tatry
Dramat w Dolinie Chochołowskiej. W
niedzielę po południu sześciu mieszkańców województwa warmińsko -
mazurskiego natykają się na niespełna dwuletniego misia. Wkrótce potem
młody niedźwiedź traci życie. Turyści twierdzą, że niedźwiedź
zaatakował ich więc musieli się bronić i obrzucili go kamieniami, po
czym utopili w potoku. Przyrodnicy są odmiennego zdania. Zakopiańska
policja wyjaśnia tę nietypową sprawę.
Cała sprawa
zbulwersowała górali na Podhalu. Wiadomo tyle, że sześcioro turystów:
dwa małżeństwa i dwóch mężczyzn z województwa warmińsko mazurskiego,
wybrało się na wycieczkę w Tatry. Młodzi, niespełna dwudziestoletni
ludzie poszli na spacer do Doliny Kościeliskiej, a potem do Doliny
Chochołowskiej. I właśnie tam doszło do opłakanego w skutkach spotkania
z niedźwiedziem. Jednak relacje na temat tego, co się właściwie
wydarzyło, są sprzeczne.
- Przesłuchaliśmy w tej sprawie dwa
małżeństwa - przyznaje Monika Kraśnicka Broś rzecznik zakopiańskiej
policji.
Zeznały, że zwierzę stanęło im na drodze, turyści przestali
się ruszać licząc na to, że miś odejdzie. Jednak okazało się, że
niedźwiadek stał się agresywny i ich zaatakował. Doszło do szamotaniny,
wtedy obrzucili zwierzę kamieniami i ranne utopili w pobliskim potoku.
Jednak z takim scenariuszem zdarzeń nie zgadzają się zakopiańscy
przyrodnicy.
- Nie zdarza się, aby tak mały miś atakował i to sporą
grupę ludzi - wyjaśnia Jarosław Rabiasz, komendant Straży Ochrony
Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Tak młode zwierzę boi się wszystkiego,
wystarczy zaklaskać czy krzyknąć i już ucieka spłoszone. Rabiasz nie
pamięta ani jednego przypadku, aby tak młody miś zaatakował człowieka.
-
Uważam, że to raczej turyści zaczęli karmić zwierzę i wabić je do
siebie, a potem sytuacja wymknęła się spod kontroli - zaznacza.
Nieoficjalnie
mówi się, że być może turyści przywoływali do siebie misia, żeby zrobić
sobie pamiątkowe zdjęcie. Na razie jednak tej wersji nie udało się
potwierdzić. Przeprowadzono już wizję lokalną na miejscu, gdzie zginął
niedźwiedź. W najbliższym czasie weterynarz w Nowym Targu przeprowadzi
sekcję zwłok niedźwiedzia i wówczas będzie znana przyczyna śmierci
zwierzęcia. O tym, jaki dramat rozegrał się w Dolinie Chochołowskiej,
świadczą liczne ślady pozostawione na miejscu zdarzenia.
MIEJSCOWOŚCI