Beskidy24 » Aktualności » Strażnicy Beskidów już wrócili
- Zjeździliśmy
konno wszystkie okoliczne góry i doliny, robiliśmy kilkudniowe wyprawy.
Teraz przyszedł czas na dalszą wędrówkę. Nie osiągnęliśmy wprawdzie
celu, ale się nie poddajemy. Już zaczęliśmy planować kolejną wyprawę. W
tym samym składzie, tym samym transkarpackim szlakiem. Powinno się
udać, ale nie zapeszajmy - dodaje Janota.
Transkarpacki Szlak
Konny zaczyna się w Brennej, kończy w Wołosatem, ma ok. 600 kilometrów.
Oni zaczęli w Węgierskiej Górce. Chcieli bez dzielenia trasy na etapy
dotrzeć aż do Wołosatego (Bieszczady). Miała to być jedna z pierwszych
takich wypraw na szlaku, biegnącym przez całe polskie południowe góry.
W trasę w siodle wyruszyli Edward Pawlus z Cięciny, Tomasz Janota z
Węgierskiej Górki, Bogdan Gardas z Rycerki i Michał Kufel z Lipowej.
Pawlus prowadzi gospodarstwo agroturystyczne, Gardas ma tartak, a Kufel
pracuje w gospodarstwie rolnym.
(mal) - Dziennik Zachodni
Strażnicy Beskidów już wrócili
Data: 13 grudnia 2007 Region: Węgierska Górka
Nie odpuszczamy. Kolejna wyprawa ruszy
już na wiosnę - zapowiada Tomasz Janota, jeden z czterech jeźdźców,
którzy chcieli po raz pierwszy w niedługiej historii Transkarpackiego
Szlaku Konnego przejechać go w całości, po trapersku. Niestety tym
razem nie udało się.
- Pogoda była kiepska, a do tego
wcześniej, w lasach w okolicy Piwnicznej, do której dotarliśmy, były
wichury i mnóstwo wiatrołomów na stromych zboczach górskich. Bez sensu
byłoby kończyć wyprawę jadąc asfaltem. Musieliśmy zawrócić. Zabrakło
nam jednego lub dwóch dni, żeby pokonać cały szlak - wyjaśnia Janota.
Wyprawa miała być traperska, bo jeźdźcy w trakcie podróży nie
korzystali z ośrodków wypoczynkowych i pensjonatów, chcieli być z dala
od komfortu.
- Takie było nasze zamierzenie. Nocować u
gospodarzy, w bacówkach i prywatnych domach, nawet w lesie, na co
byliśmy przygotowani. Spotkaliśmy po drodze masę gościnnych,
wspaniałych ludzi. To, że tak serdecznie nas przyjmowali, to chyba
głównie zasługa koni, które robiły wrażenie. Gdybyśmy podróżowali
autami, nie byłoby aż tak dobrze - uśmiecha się Janota. Jeźdźcy z
powiatu żywieckiego, którzy wyruszyli w siodłach na długi szlak, to
Strażnicy Beskidów. Zdecydowali się na kilkunastodniową wyprawę konną
Transkarpackim Szlakiem Konnym, najdłuższym takim w Europie. Czemu? Bo,
jak mówią, Beskidy są już dla nich za ciasne.
MIEJSCOWOŚCI