Nasza strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.

Beskidy24 » Artykuły » Miniatury tatrzańskie - Apokalipsis

Miniatury tatrzańskie - Apokalipsis

Podchodzili ostrożnie w stronę przewianego ze śniegu miejsca. Rzeczywiście było tu twardo. Założyli raki, dechy przytroczyli do worów. Byli w trzech czwartych drogi gdy zbocze poleciało, ba, nie poleciało, tylko wręcz pierdolneło - całe, jak okiem sięgnąć. Fred przypominał galaretę, Świr patrzył oniemiały na biały pogrom.

- Nigdy więcej mnie nie słuchaj. Toż to apokalipsa. - Świr był blady - Fred jestem pokopany z tymi swoimi pomysłami.
- Nie pieprz. Po śmierci byłbyś trochę nieżyciowy, to fakt. Alę prawdę mówiąc poszukiwanie sensu życia przypomina poszukiwanie pulsu w protezie. A teraz spie... stąd, to nie nasza apokalipsa.

Zakopane 1999

Jacek Cielniaszek
Beskidy24


Czekamy na Wasze opisy, opowiadania i reportaże zwiazane z tematyką Beskidów i nie tylko. Chętnie zamieścimy Wasze artykuły wraz ze zdjęciami i Waszym podpisem. Wszelkie informacje wysyłajcie na adres: portal@beskidy24.pl


Data: 16 grudnia 2007 Region: Tatry

Miniatury tatrzańskie - Apokalipsis


Motto:
"Lepiej być pięć minut tchórzem, niż całe życie trupem"


Nawis był makabrycznie piękny. Klasyczny przykład śniegowej rzeźby porażającej swym naturalnym pięknem.

- Ależ mamut, co? - spytał Świr.
- Uhm - stęknął zmęczony Fred.
- Elokwentny to ty jesteś, niech cię licho - Świr z niesmakiem spojrzał na partnera.
Brak odzewu.
Cisza. Dał sobie spokój z tą konwersacją w śniegach. Toż to był monolog od dobrych paru godzin.

Wyruszyli na fokach o świcie. Obowiązywał co prawda alarm lawinowy, ale Świr kategorycznie stwierdził, że on nigdy nie pęka. A w ogóle komunikaty są na wyrost, dla ceprów. Manipulacja medialno - komunikatowa.

Fred - wprawdzie z oporami - ale machnął ręką i poszedł. Wszelkie dyskusje ze Świrem nie miały sensu. Świr był naprawdę Świrem. Górskim. Zdrowo pop... Postanowił milczeć dając tym do zrozumienia, co tak naprawdę myśli o pomysłach Świra. Lubił jego nieprzewidywalność i zaskakujące pomysły. Ale teraz czuł cykora. Śniegu było mnóstwo. Świeżego puszystego. Lawinki ostrzyły sobie ząbki. "Pierdolnie i po krzyku - pomyślał Fred - Ale Świr musiał udowodnić, jaki z niego ekstremalista. Laski w Piątce już mają mokro w majtkach. Głupota "kur... mać". Stok "stromiał", śniegu było coraz więcej. Nawet Świr zaczął rozglądać się niespokojnie w poszukiwaniu sterczącej kosówy, lub jakiegoś skalnego grzebienia, który dawał w takich warunkach w miarę bezpieczne wyjście. Ale do samej grani było nieskalanie biało.

- Odpinamy dechy. Tam z prawej strony jest trochę wywiane, wydaje się, że tuż pod cienką warstwą lodoszreni jest podłoże. W rakach przełoimy, a w deskach na mur beton wyjedziemy z całym zboczem - Świr wymiękał ze swojej zatwardziałości.

- Dobra, tylko ostrożnie, chciałbym mieć czyste gacie, a styki mam całe przepalone ze strachu - Fred nie żartował.
- Mathias Zdarski twierdził, że śnieg to nie wilk w owczej skórze, to tygrys w przebraniu jagnięcia.
- Miał rację stary wyga - stwierdził Świr.



 


Komentarze

 

Brak komentarzy.

Księgarnia


Wszystkie prawa zastrzeżone Beskidy24.pl © 2009

Redesign i nadzór techniczny Cyber.pl © 2009