Beskidy24 » Artykuły » Zimowy trawers Mont Blanc
Stamtąd nazajutrz rozpoczęliśmy trawers Mont Maudit - Przeklętej
Góry, którą to nazwę, jak mieliśmy się przekonać, nadano jej
nieprzypadkowo. Okazało się, że ta strona szczytu, której patrząc z
oddali najbardziej się obawialiśmy, była miła przechadzka w porównaniu
z tym, co czekało za granią.
Ok. 100-metrowe pozbawione asekuracji
niemal pionowe zejście z czekanem turystycznym w jednej, a kijkiem
trekkingowym w drugiej dłoni, oraz 25-kilogramowym plecakiem, było
zdecydowanie emocjonujące. Podobnie jak późniejsze kluczenie wśród
stromych seraków, zaś po zejściu na przełęcz oraz podejściu na Mont
Blanc du Tacul szukanie z niego zejścia i znów kluczenie między
serakami. Tutaj niemałe są zasługi Marcina i jego "kobiecej intuicji".
Wreszcie w niedzielę 17.02 po noclegu na Col du Midi, już w
cywilizacji, u stóp schroniska, a następnie mozolnym dreptaniu wśród
narciarzy, szusujących Valle Blanche oraz lodowcem Mer de Glace,
wreszcie po zafundowaniu sobie drogiej przyjemności zjazdu tramwajem,
powróciliśmy do Chamonix. Tam już wizyta w markecie i pierwszy
niezamrożony na kamień posiłek, zaś na poniedziałkowy obiad, dzięki
umiejętnościom Marcina jako kierowcy, byliśmy już w Polsce.
Podsumowując krótko, wyjazd był bardzo udany pod każdym względem.
Pokazał też, że Alpy, choć niższe od Pamiru, w zimie potrafią pokazać
pazurki i dać się nieźle we znaki.
Ola Dzik, 21 lutego 2008
Pamir2008.pl
Beskidy24
Zimowy trawers Mont Blanc
ZIMOWY TRAWERS MONT BLANC - LUTY 2008
Do wyjazdu w Pamir pozostało jeszcze sporo czasu, lecz przygotowania idą pełną parą. Także przygotowania kondycyjne i techniczne. Z powodu obowiązków zawodowych nie udało się zorganizować wspólnego przedwyprawowego wyjazdu wszystkich uczestników i tej zimy członkowie "Polish Pamir Expedition 2008" doskonalą swe umiejętności w Alpach w kliku turach.
Pomiędzy 8 a 19 lutego b.r. w rejon Mont Blanc (4808 m n.p.m.) udał się trzyosobowy zespół, w skład którego weszli: Marcin Kaczkan, uczestnik spoza wyprawy Bartek Tofel (obaj KW Warszawa) oraz ja, reprezentując oczywiście KS Kandahar. Za cel postawiliśmy sobie trawers najwyższego z alpejskich czterotysięczników. Zaplanowaliśmy zdobycie Mont Blanc od strony francuskiej drogą przez Dôme du Gouter (4306m n.p.m.) , następnie zejście na drugą stronę góry, na przełęcz Col de la Brenva, dalej strawersowanie Mont Maudit oraz Mont Blanc du Tacul (4248m n.p.m.), wreszcie zejście na przełęcz Col du Midi i dalej Valle Blanche oraz lodowcem Mer de Glace z powrotem do Chamonix.
Po kilkunastogodzinnej podróży i noclegu w Chamonix, oczywiście w namiocie, po południu w niedzielę 9.02.wyruszyliśmy z Les Houches. Dzień był piękny i słoneczny; taka pogoda na szczęście miała utrzymać się do końca naszego pobytu. Pierwszego dnia zdążyliśmy podejść do górnej stacji wyciągów. Nazajutrz rozstaliśmy się z cywilizacją i kopiąc się w twardym śniegu po kolana przebrnęliśmy przez zasypany tor kolejki, a następnie dotarliśmy nieco poniżej schroniska Tete Rousse. Kolejnego dnia pokonaliśmy kruche skałki, a następnie Kuluar Gouter. Asekuracja w nim była raczej iluzją, jednak my przeżyliśmy; natomiast takiego szczęścia nie miał aparat fotograficzny Bartka - widzieliśmy tylko jak odbijał się od skał i lodu, po czym zniknął gdzieś w szczelinach lodowca poniżej Tete Rousse. W drugim, moim aparacie baterie nie wytrzymały mrozu, tak więc o jakichkolwiek zdjęciach mogliśmy zapomnieć.
Wieczorem wykończeni dotarliśmy do nieczynnego, lecz otwartego, schroniska Gouter, w którym dla uzyskania aklimatyzacji postanowiliśmy spędzić dwie noce. Podczas "dnia odpoczynku", który w rzeczywistości okazał się pełen przygód, wynieśliśmy depozyt do schronu Vallot, zaś nazajutrz po wyniesieniu do Vallota reszty bagaży, ulokowaliśmy się tam na noc. Ze względu na zimno rozbiliśmy namiot wewnątrz metalowej "puszki" schroniska. W mroźny i wietrzny poranek 15.02 bez problemów osiągnęliśmy szczyt Blanca, udokumentowaliśmy ten fakt jedynym dostępnym środkiem technicznym - komórką - i już wczesnym popołudniem byliśmy po drugiej stronie góry, w ostatnim miejscu, umożliwiającym rozbicie namiotu, na przełęczy Col de la Brenva.
Galeria
MIEJSCOWOŚCI